W świecie, który kręci się wokół liczb, followersów i wyreżyserowanego życia w mediach społecznościowych, coraz trudniej znaleźć ludzi, którzy żyją według własnych zasad — niezależnie od tego, ile to kosztuje. Tym większą wartością staje się współpraca z osobami, które reprezentują coś więcej niż tylko swój wizerunek. Tomasz Drwal to dla mnie nie tylko legenda polskiego MMA. To człowiek, który uosabia wartości, na których chcę budować ten kanał i wszystkie projekty, które z niego wynikają. Kiedy usiedliśmy do rozmowy, wiedziałem, że nie będzie to typowy wywiad o sporcie. Wiedziałem, że porozmawiamy o życiu. O walce, która nie zawsze toczy się w oktagonie.
Dlaczego ta współpraca jest dla mnie ważna?
Bo Tomasz to ktoś, kto nie musi udowadniać, że ma jaja. Już dawno to zrobił – i to nie tylko w UFC, gdzie jako pierwszy Polak wszedł do największej organizacji MMA na świecie. Udowodnił to swoim podejściem do życia, swojej rodziny, do trudnych decyzji, które podejmował w momencie, gdy wielu innych wybrałoby łatwe pieniądze lub puste słowa. To właśnie dlatego zaprosiłem go do współpracy przy tym odcinku. Bo chcę pokazywać ludzi prawdziwych, z charakterem i historią. Tych, którzy nie szukają światła reflektorów, ale i tak potrafią oświetlić drogę innym. Takich, którzy wiedzą, co to znaczy upaść i wstać. Którzy żyją według prostych, ale silnych zasad.
O czym rozmawiamy?
Ten odcinek to nie tylko sportowa biografia. To głęboka rozmowa o zaufaniu, wartościach, lojalności i decyzjach, które często trzeba podjąć, kiedy nikt nie patrzy.
Rozmawiamy o:
Kulisy wejścia do UFC i jak wyglądało to naprawdę – bez gloryfikowania.
Blaskach i cieniach bycia pierwszym – kiedy nie ma jeszcze ścieżki, a Ty musisz ją wydeptać sam.
Wartościach, które dla Tomasza są fundamentem – także w czasach, gdy wielu je porzuca.
Życiu po sportowej karierze – o tym, co zostaje, gdy opadnie kurz walki.
Co wyniosłem z tej współpracy?
Po tej rozmowie utwierdziłem się w przekonaniu, że autentyczność nie potrzebuje krzyku. Że spokojny, konkretny głos może nieść więcej niż viralowy montaż. I że współpraca z odpowiednimi ludźmi ma sens — nawet jeśli nie przynosi setek tysięcy wyświetleń w pierwsze 24 godziny.
Dla mnie to nie była tylko rozmowa. To był wspólny manifest: można działać z klasą, w zgodzie z własnymi zasadami. Można coś zbudować, nie sprzedając się po drodze.